Kto zabrał mój ser?

 

           Żyjemy w coraz szybciej zmieniającym się świecie, ilość informacji jaka nas bombarduje dookoła jest ogromna i podwaja się w zatrważającym tempie. Zawody i zajęcia jakie wykonywali nasi dziadkowie już zostały „zdziesiątkowane” poprzez powszechną automatyzacje, robotykę, czy po prostu ze względu na zmieniające się trendy w gospodarce, przestały mieć rację bytu.

Powieść „Kto zabrał mój ser” pomoże nam uświadomić sobie, że obecnie jedyną stałą jest zmiana, że zmiany są nieuniknione i tylko od nas samych zależy czy będziemy na nie gotowi, czy też nie.

Nasza czwórka bohaterów powieści, czyli dwie myszy i dwóch mikroludzików, była bardzo szczęśliwa. Mieli to na czym im zależy, mieli swój ser. Jednakże jak wiemy nic nie trwa wiecznie, i w tym przypadku nie było inaczej. Nasze z pozoru prymitywne  myszki Nos i Pędziwiatr wykazały się znakomitą czujnością i zachowały trzeźwy umysł, co pozwoliło im dostrzec postępujące zmiany w swoim otoczeniu, potrafiły je rozpoznać i się do nich przygotować, by następnie odpowiednio na nie zareagować kiedy nie będzie już odwrotu.

Mali ludzie Bojek i Zastałek, zbyt przywiązali się do przyjemnego stanu i w nim upatrywali swojego szczęścia, przez co nie dopuszczali do siebie myśli, że coś może być nie tak. Więc kiedy zmiana nastąpiła, po prostu byli zaskoczeni i zupełnie nie przygotowani.

Krytyczna sytuacja jednak skłoniła rozsądniejszego Bojka do przemyśleń, uświadomił sobie że biadoleniem niczego nie zmieni, i że nie może oczekiwać innych rezultatów, robiąc wciąż to samo. Stąd wiedząc, że nic już nie będzie jak dawniej, samotnie wyruszył na poszukiwanie nowego sera, nie wiedział dokąd idzie i czy w ogóle go znajdzie, lecz wybrał aktywne działanie zamiast biernego czekania. Podczas poszukiwań nachodziły go mądre refleksje, na które był głuchy gdy wszystko było dobrze, i które zostawiał po drodze dla swojego towarzysza Zastałka, gdyby ten zmienił zdanie i postanowił ruszyć za nim. Bojkowi w jego drodze nie było łatwo, jednak utrzymywanie w umyśle coraz jaśniejszej wizji osiągniętego celu, dodawało mu wiary i podtrzymywało go na duchu, gdy nagle…

Starania Bojka zostały nagrodzone, i po drodze osiągnął on swój połowiczny sukces, co do którego był przekonany, że byłby większy gdyby wcześniej wyszedł mu naprzeciw. Niesiony tym sukcesem postanowił, wrócić po znanej drodze po starego przyjaciela Zastałka, jednakże ten żył ciągle w świecie swoich starych przekonań, roszczeniowej postawy i podszyty strachem przed nieznanym myślał, że wszystko będzie tak jak dawniej, że samo się ułoży.
Bojek zrozumiał, że różnią się diametralnie, przekonania i wartości, które mogą ich albo pociągnąć na dno albo pomóc wejść na szczyt. Dlatego porzucił przeszłość i zaczął przystosowywać się do teraźniejszości. Aż w końcu osiągnął to, do czego świadomie dążył, osiągnął znacznie więcej aniżeli to co miał przedtem. Ku jego zdziwieniu ten sam cel, tylko dużo wcześniej osiągnęli jego starzy kompani, myszki Nos i Pędziwiatr, które od samego początku podjęły zdecydowane działanie naprzeciw zachodzącym zmianom. Po osiągnięciu swojego celu, Bojek był jednak znacznie mądrzejszy niż poprzednim razem i by nie popaść w dawne nawyki, na bieżąco monitorował czy wszystko jest w należytym porządku. Wiedział, że lepiej jest być świadomym niebezpieczeństw i nieuniknionych zmian niż izolować się w swojej strefie komfortu i obudzić się z letargu kiedy będzie już za późno.

Dlatego zawsze i wszędzie oczekuj zmiany, szczególnie w dzisiejszych czasach. Sytuacje kiedy nasi przodkowie przystosowywali się przez określony czas do przyszłego zawodu i zostawali w nim do końca życia, często na tym samym stanowisku ciesząc się z pewnej, stabilnej pracy, dziś już można włożyć między bajki. Dlaczego? Świat który obecnie nas otacza galopuje, przypomina mi to stanie na ruchomych schodach które coraz szybciej jadą w dół. Jeśli stoisz w miejscu, nie rozwijasz się, nie przystosowujesz się do stale zachodzących zmian, to stojąc na nich nieruchomo, rzeczywiście jedziesz w dół. Tak jak kiedyś wystarczyło „coś” zrobić, bądź urodzić się np. synem kuśnierza, automatycznie zostawało się kuśnierzem i z dziada-pradziada tak się toczyło, każdy znał swoje miejsce, każdy znał swój fach. I w dobie nie za dużej konkurencji to wystarczyło, by utrzymać się na schodach, tym bardziej, że w tych czasach jeszcze nie było ruchomych schodów:)

Dziś te schody kręcą się szybko , więc żeby zachować swoje miejsce w społecznej hierarchii, musisz iść do góry czyli rozwijać się, a chcąc się wspiąć na szczyt powinieneś dać z siebie choć odrobinę więcej niż schody.

Koniec!
A może nowy początek?!